Pierwsze kroki [Na żywo] – Kawa w Twoim Pierwszym Mieszkaniu odc 02
Z jakimi wyzwaniami mierzą się początkujące projektantki wnętrz, skąd pozyskują zlecenia i jak rozwijają swoją markę osobistą. Poznajcie Paulinę i Anie, które niedawno rozpoczęły swoją karierę zawodową i już teraz mogą pochwalić się swoimi sukcesami!
Zobacz nagranie na żywo:
Lub posłuchaj w formie podcastu
Jeśli chcesz pobrać ten odcinek, to kliknij tu: Pobierz Odcinek!
Słuchaj tak, jak lubisz!
Nasi goście
Paulina Sosnowska – Sosnowska Projektuje
Nazywam się Paulina Sosnowska i jestem projektantką wnętrz.
Uwielbiam swoją pracę przede wszystkim dlatego, że mogę stworzyć dla kogoś jego wymarzony dom. A przecież dom to miejsce, w których gromadzi się cała rodzina i to tu tętni życie.
Wnętrza tworzą atmosferę i odzwierciedlają naszą osobowość. Chcemy pięknie mieszkać, chcemy aby nasza rodzina i goście czuli się u nas dobrze a przestrzeń spełniała indywidualne potrzeby.
Zostałam projektantką właśnie po to, by pomagać realizować marzenia o idealnych wnętrzach.
Anna Taborska – pracownia Tabuu
Cześć nazywam się Ania Taborska i stworzyłam pracownię Tabuu.
Rozpoznasz mnie po uśmiechu i iskrze w oku.
Jestem wizjonerem i entuzjastą – uwielbiam tworzyć, wymyślać i kreować.
Nieustannie poszukuję nowych wyzwań, lubię pracę w dynamicznych warunkach. Do każdego projektu podchodzę aktywnie i z energią. Uwielbiam pomagać. Słucham Twoich oczekiwań, marzeń i wymagań i na tej podstawie projektuje Twoje
wnętrze. Chcę Ci pomóc w realizacji Twoich marzeń.
To, co mnie wyróżnia w pracy projektanta, to rozwiązania wygodne i ergonomiczne, a jednocześnie piękne i nietuzinkowe. Wszystko po to, aby Twoje wymarzone wnętrze było tym, do którego chcesz wracać.
Każdy projekt to dla mnie nowa wizja i unikalne spojrzenie na wnętrze. Dlatego jeżeli szukasz rozwiązań sprytnych, wygodnych i niepowtarzalnych oraz lubisz współpracę z dynamiczną i uśmiechniętą osobą, która słucha Twoich potrzeb i w oparciu o nie projektuje Twoje wnętrze, by pomóc Ci mieszkać tak, jak chcesz – dobrze trafiłeś.
Po pracy znajdziesz mnie na siłowni, na rowerze, na rolkach, na squashu, na nartach, albo po prostu na spacerze – zawsze aktywnie!
Jak nie uprawiam aktywności sportowych to na pewno gotuję albo piekę coś pysznego – oczywiście zdrowego 🙂
Pierwszy w Polsce Bootcamp projektowania wnętrz
Najlepszym i najszybszym sposobem na opanowanie nowych umiejętności jest ich praktyczne wykorzystanie. Tak powstał najbardziej efektywny program nauki projektowania wnętrz w Polsce!
W trakcie 15 tygodni szkolenia wykonasz ponad 20 projektów różnych wnętrz, stworzysz swoją markę osobistą i zbudujesz ofertę usług. Po skończonym Bootcampie będziesz mieć wszystko, by zacząć zawodową pracę jako profesjonalny projektant wnętrz.
Transkrypcja podcastu: Pierwsze kroki [Na żywo] – Kawa w Twoim Pierwszym Mieszkaniu odc. 02
Filip: Jak wyglądają pierwsze tygodnie i miesiące pracy świeżo upieczonych projektantek wnętrz?
Róża: Posłuchajcie, z jakim wyzwaniem mierzą się początkujące projektantki wnętrz, skąd pozyskują zlecenia i jak rozwijają swoją markę osobistą.
F: Cześć, z tej strony Filip…
R: … i Róża.
F: Jesteśmy małżeństwem projektantów mebli i wnętrz, edukatorami wnętrz oraz twórcami znanymi w Internecie pod nazwą Twoje Pierwsze Mieszkanie.
R: A to jest „Kawa w Twoim Pierwszym Mieszkaniu”.
F: Czyli cykl spotkań na żywo, dostępnych również w formie podcastu, gdzie zapraszamy wyjątkowych gości, aby porozmawiać o wnętrzach i nie tylko.
R: Dziś porozmawiamy o tym, jak wyglądają pierwsze tygodnie i miesiące po ukończeniu naszego pierwszego w Polsce bootcampu projektowania wnętrz.
F: Poznajcie Paulinę i Anię, które niedawno rozpoczęły swoją karierę zawodową, ale już mogą pochwalić się swoimi sukcesami. Powitajmy więc wirtualnymi brawami Paulinę Sosnowską „Sosnowska projektuje” projektantkę wnętrz. Cześć Paulina.
Paulina: Cześć, witajcie, miło Was zobaczyć.
F: I jest z nami też Ania Taborska – pracownia Tabuu. Cześć, Aniu!
Ania: Cześć, witam wszystkich!
R: Cieszymy się, że jesteście z nami i podzielicie się z nami swoją historią.
F: Jak wiadomo, każda historia ma swój początek. I może zaczniemy trochę od tej historii. Czyli w ogóle od tego, skąd pomysł, aby zostać projektantką wnętrz? I może zaczniemy od Ani. Aniu, powiedz nam, jak to się u Ciebie zaczęło?
A: Och, ja bym tego nie nazwała pomysłem. To był cały proces, ponieważ wnętrza, wrażliwość na ich piękno, towarzyszyły mi od zawsze, odkąd pamiętam. Byłam takim samozwańczym doradcą do spraw tego, jak urządzić wnętrze. Pomagałam rodzinie i przyjaciołom. Nie będę ukrywać, że świetnie mi to wychodziło. Każdy był zadowolony. I pod koniec tego procesu postanowiłam, że zawalczę o swoje marzenia i zostanę projektantką wnętrz.
F: Ok, czyli ten proces rodził się w Tobie powoli. A Paulina, jak to było u Ciebie?
P: U mnie było podobnie. Zawsze marzyłam o projektowaniu wnętrz. Gdzieś te marzenia raz były mocniejsze, raz trochę słabsze, ze względu na różne sytuacje rodzinne. Ale półtora roku temu postanowiłam też zawalczyć o swoje marzenia i stwierdziłam, że tak, to jest ten czas, żeby w końcu je spełnić, żeby przejść o krok dalej, żeby moje hobby i pasja stały się drugim zawodem. Więc kiedy natknęłam się przez przypadek, nie, nie ma przypadków – szukałam i trafiłam na Was, tak – to jest ten moment i to jesteście Wy i czas na to, żeby wreszcie realizować to, co chcę w życiu robić docelowo.
R: No właśnie, jak tutaj powiedziałaś, że nie ma przypadków – ja się z tym całkowicie zgodzę, bo jak wiecie, uważam, że nie ma przypadków i wszystko, co się w życiu dzieje, dzieje się w dobrym dla nas momencie. To znaczy, otwiera się los wtedy, kiedy jesteśmy na to gotowe czy gotowi. I właśnie tutaj jest takie pytanie do Was. Czy był jakiś taki konkretny moment w Waszym życiu, czy w Waszym myśleniu, w którym pomyślałyście o tym, że tak – dzisiaj wstaję i chcę zostać projektantką wnętrz? Bo wiecie, czasami jest trochę tak, że muszą minąć jakieś okrągłe urodziny, czasami pojawia się nowy członek naszej rodziny i to zmienia całkowicie, wywraca nasze życie do góry nogami, a czasami po prostu kisimy się od początku z tym marzeniem jak takie ogórki, aż dojrzejemy i w końcu trzeba nas otworzyć. I teraz, jak to było z Wami? Może Paulino powiedz, jak to było u Ciebie?
P: Trafiłaś w punkt. Miałam taki pomysł. A dokładnie – kiedy zaszłam w ciążę, postanowiłam, że tak – to będzie długi czas, kiedy nie będę mogła pracować zawodowo i kiedy wreszcie będę mogła zrobić coś dla siebie. I wbrew pozorom, wbrew temu, że dzieci są małe i wymagające, to już w ciąży postanowiłam, że tak – działam, szukam i chcę w jakiś sposób rozwijać swoje pasje. No powiem szczerze, że cały okres ciąży, a potem ten rok macierzyństwa to była tak intensywna praca. Z jednej strony przy maluszku, a z drugiej strony u Was na warsztatach, na bootcampie. Nie żałuję, ale to było wyzwanie, ogromne. Jednak dało mi tyle satysfakcji, tyle radości, że tak, to był ten moment. Nie ma przypadków. Postanowiłam wreszcie, że teraz będzie czas nie dla męża, nie dla dzieci, tylko dla mnie. I to ja będę się realizować w stu procentach.
R: Ok. Aniu, a jak to było u Ciebie? Kiedy był ten moment, że postanowiłaś wybrać siebie? Czy to był jeden, czy to tak kiełkowało?
A: U mnie tak trochę kiełkowało. Oczywiście to, co dzieje się w naszym życiu prywatnym, na pewno ma z tym związek. I u mnie jak nastał taki spokój w życiu prywatnym i taka pełnia szczęścia, to stwierdziłam, że tak, to jest ten właściwy moment dla mnie, to jest czas dla mnie. Miałam zbudowaną wizję tego, jak chcę pracować, jakim projektantem chcę być i od kogo chcę się uczyć. To była tylko kwestia, żeby znaleźć Was. Czyli takich mentorów, o których zawsze marzyłam. Ale rzeczywiście u mnie to nie była jakaś nagła
sytuacja, tylko sobie to kiełkowało, aż nadszedł ten właściwy moment. I tak jak Róża mówisz, nic nie dzieje się bez przyczyny. To był ten moment, w którym byłam gotowa i znalazłam osoby, od których chcę się uczyć.
F: Świetnie. Słuchajcie, wspominaliśmy, że jesteście absolwentkami naszego bootcampu, z wyróżnieniem, więc był ten moment, był pomysł, ukończyłyście intensywne szkolenie, cztery miesiące bardzo intensywnego treningu. O ile pamiętam dobrze, Ania, zaczęłaś pracować, jak skończyłaś bootcamp w czerwcu zeszłego roku, czyli już pół roku ponad działasz. Paulina, w zasadzie od października, więc kilka miesięcy. Przejdźmy do głównego tematu naszego spotkania. Jak wyglądały pierwsze tygodnie i miesiące Waszej zawodowej kariery? I może znowu Ania, trochę pociągniemy Cię za język.
Skończyłaś bootcamp i co się zaczęło dziać? Co się wydarzyło? Jakie były pierwsze kroki?
A: Co się wydarzyło… Już kończąc bootcamp miałam pierwsze zlecenie, więc ta praca była taka równoległa. Bo i kończyłam bootcamp, i znalazłam pierwszego inwestora, i działałam ze swoją marką osobistą z social mediami, stroną internetową, także to wszystko działo się trochę równocześnie. Pierwsze zawodowe zlecenie, nie będę ukrywać, że było trochę stresu, bo to już nie był bootcamp, to już nie była ocena wasza, ale ocena prawdziwego inwestora, który płaci za projekt. Tyle samo ekscytacji i radości, ile stresu. Natomiast to zlecenie też dodało mi skrzydeł. Później ocena tego zlecenia i radość inwestora sprawiła, że te skrzydła mi jeszcze bardziej urosły. I już z taką pewnością szłam dalej w poszukiwaniu nowych zleceń.
F: Super. Paulina, a jak to było u Ciebie? Skończyłaś bootcamp i jak? Były zlecenia od razu? Musiałaś trochę poczekać? Jak to wyglądało po zakończeniu szkolenia?
P: Wiecie, co zrobiłam najpierw? Poszłam spać. Po prostu potrzebowałam tego snu. A potem, jak już się wyspałam te kilka dni, to tak naprawdę skupiłam się na dokończeniu niedokończonych spraw z bootcampu, które były ważne. Tak jak Ania na budowaniu marki osobistej, dokończeniu swojej strony internetowej, ale tak naprawdę te zlecenia pojawiły się bardzo szybko i to tak trochę niezależne ode mnie, bo ja dałam sobie czas. Filip, pewnie pamiętasz, że odpocznę chwilę, a potem zacznę intensywniej szukać, a okazało się, że te zlecenia same mnie znalazły, więc nie wiem, nie pamiętam dokładnie.
F: Dodam jeszcze, że wcale nie same. Sama powiedziałaś, że budujesz markę osobistą.
P: Nie same, oczywiście. Ktoś uwierzył we mnie bardziej niż ja w siebie i zaczął mnie polecać i promować. I tak faktycznie to się bardzo szybko rozkręciło. Bardzo się cieszę, że tak się dzieje, bo ta ciągłość zleceń jest ważna i to, że jest naprawdę dużo zamówień i klienci są zadowoleni. I chcą współpracować i polecać dalej, to jest niesamowita radość z tego, co sie tworzy. Bo to gdzieś jest nasza część tej kreatywnej duszy, która pozwala nam się spełnić i jeszcze jak słyszymy od inwestorów, że tak, to chcieliśmy zobaczyć, nawet bardziej niż myśleliśmy, że to może wyglądać – jest taka wewnętrzna duma, że spełniamy czyjeś marzenia i przy okazji swoje.
R: Czyli tutaj, tak jak mówicie, trochę tych zleceń wam się zakotłowało, z czego bardzo się cieszymy. Wróćmy jednak na chwilę do początku, bo to jest zawsze pierwsze zlecenie po zakończeniu szkolenia. No niby zakończyliśmy ten bootcamp, mamy dużo wiedzy, mówimy tutaj, super, jesteście fajne, nadajemy Wam tytuł, jesteście projektantkami wnętrz, kończycie nasz bootcamp z wyróżnieniem. I teraz, tak jak mówicie, przychodzi to pierwsze zlecenie.
Czy pamiętacie te pierwsze emocje, które Wam towarzyszyły, kiedy ten inwestor, ta pierwsza osoba w Waszej karierze do Was napisała – co czułyście? Czy to była taka ekscytacja, otwieracie szampana, idziecie na zakupy, głaszczecie papugę na tarasie (to jest taki element z jednych z naszych szkoleń)? Czy to był taki stres, że zaczynamy się kotłować, wątpimy w siebie i po prostu jest strasznie. Jak to było u Was? Paulino, może opowiedz, jak było to z Twoim pierwszym zleceniem?
P: Jejku, wiecie co, to chyba był wór pełen emocji, było wszystko. Po prostu ekscytacja, duma, szczęście, ogromny stres… i co ja zrobiłam? Otworzyłam wino i po prostu, żeby te emocje trochę uspokoić, to wypiłam lampkę wina, trochę też, żeby sama ze sobą celebrować to szczęście i to pierwsze zlecenie, trochę żeby te emocje uspokoić. Ale tak, było wszystko po prostu i duma, i szczęście, i strach przed tym, żeby sprostać oczekiwaniom inwestora. I żeby, że jeżeli ktoś ufa i faktycznie płaci pieniądze, no to żeby wszystko było zgodnie ze sztuką i zgodnie z oczekiwaniami, więc było super.
R: Czyli ekscytacja.
P: Ekscytacja ogromna. Tak, rewelacja.
R: Aniu, a jak to było u Ciebie? Też ekscytacja? Czy to był jakiś straszek?
A: Och, nie. W pierwszej kolejności na pewno wielka radość i ta ekscytacja, o której mówi Paulina. I tak naprawdę nie, ten stres mi to nie towarzyszył. Ja byłam zachwycona tym, że oprócz tego, że znalazł mnie inwestor albo ja znalazłam inwestora, to taką wielką wartością jest to, że ta osoba nam ufa. Ufa nam, że spełnimy jej marzenie, że wejdziemy trochę w jej buty i to wnętrze będzie takie, jakie sobie wymarzyła, więc to była taka dla mnie, nie wiem jak to powiedzieć, taka trochę nagroda, że właśnie ta osoba zaufała mi i chce, żebym to ja zaprojektowała jej wnętrze, więc stres był trochę później, wiadomo. Natomiast na pewno taka wielka radość. Radość też wynikająca z tego, że ktoś mi zaufał i że chce, żebym to ja była jego projektantem.
R: Niesamowicie mile się słyszy ten element, kiedy mówicie, że właśnie po bootcampie, po przejściu tego całego szkolenia czułyście radość, a nie stres i dla nas to jest taki najlepszy medal, taka najlepsza nagroda, kiedy właśnie to pierwsze zlecenie przynosi Wam więcej radości niż stresu. Bardzo się cieszę.
F: Ale właśnie wracamy do tych zleceń, bo tu już padło parę razy, że są zlecenia, jest ciągłość nawet tych zleceń. I to jest coś, o co wiele osób się obawia, że ok, zaczną nowy zawód, no ale właśnie będzie problem z tymi zleceniami. Jak będą je zdobywali, czy ta ciągłość będzie. No i jakbyście mogły zdradzić trochę Wasz sekret? My wiemy, jak to się dzieje, ale Wy opowiedzcie swoimi słowami, w jaki sposób pozyskujecie te pierwsze i następne zlecenia. Jak to wygląda? No to Aniu, kontynuuj, jak to się u Ciebie dzieje?
A: Pierwsze zlecenie. Trzeba też to mocno tutaj zaznaczyć, że to nie przyjdzie samo. To jest ciężka praca. Natomiast ta praca jest na wielu płaszczyznach i zaczynając właśnie od budowania marki osobistej, to tak naprawdę śledzimy zapytania w social mediach, dbamy o naszą wizytówkę na Google – jeżeli ktoś szuka w naszej okolicy projektanta, żeby nas łatwo znalazł. Pokazujemy się, jesteśmy, że tak powiem, obecne cały czas, blisko klienta. I ta praca popłaca, czyli nawet drobnymi kroczkami na początku przyjdzie ten pierwszy inwestor, nas znajdzie. Natomiast później już, po kilku projektach, to działa w ten sposób, że nasi inwestorzy nas polecają, więc przychodzą kolejni inwestorzy, którzy przyszli z polecenia tych wcześniejszych, więc zaczyna to koło pracować i ta ciągłość zleceń jest.
F: Super. Paulina, a jak to wyglądało u Ciebie? Podobno jest to trochę inaczej, inne miejsca. Jak Ty to widzisz? Jak pozyskiwałaś pierwsze zlecenia?
P: Podstawa jest ta sama. Ja się w 100% zgadzam z Anią, że gdzieś bazowo ta ciężka praca jest najważniejsza i bez tego ani rusz, bez jakiejś ugruntowanej, zbudowanej swojej pozycji, zbudowania marki osobistej, zaistnienia w mediach społecznościowych, bycia tam obecnym i aktywnym. To jest absolutna podstawa, bo jakby od tego się wszystko zaczyna, żeby ludzie nas rozpoznawali, żeby wiedzieli, z kim mają do czynienia, bo przecież jak wiecie, wszyscy podobnie pracujemy. Nie pracujemy tylko stacjonarnie, pracujemy i współpracujemy z klientami online. Więc ta współpraca rzeczywista z klientami i współpraca online przede wszystkim będzie bazowała na naszej ciężkiej pracy. A jak było u mnie ze zleceniami? Ojejku, u mnie nic nie dzieje się jakoś tak po prostu. U mnie są przeróżne źródła, bo ja miałam zlecenia i z poleceń grup „mamusiek”, które mnie nawzajem polecały, i z jakichś zapytań na spotted. Takie bardzo zaskakujące miejsca, w których nie wiedziałam, że w ogóle ktoś może szukać wiedzy eksperckiej i ekspertów z danej dziedziny, więc od takich zupełnie abstrakcyjnych miejsc po to, co Ania wspominała, po grupy specjalistyczne, głównie na Facebooku, gdzie są po prostu zapytania od potencjalnych inwestorów, którzy szukają projektantów i gdzieś starają się nas dopasować pewnie do swojej wizji wnętrza po naszym portfolio. Więc znowu wracamy do tego, że ta praca u podstaw dała później takie, a nie inne wymierne korzyści dla nas.
R: Ok, to teraz nam powiedzcie taką jedną rzecz, bo tak naprawdę wiele osób też się zastanawia nad tym, czy są w stanie pogodzić takie życie prywatne, ewentualnie rodzinę, czasami jeszcze ciągłość pracy zawodowej w innym zawodzie i jeszcze projektowanie wnętrz, żeby tak totalnie płynnie przejść.
My się czasami śmiejemy, że gdybym dostawała złotówkę za każdym razem, kiedy ktoś mnie pyta, jak my to wszystko łączymy, czyli pracę zawodową, blogowanie, nagrywanie filmów, vlogi i jeszcze Akademię Projektowania Wnętrz, to bym tych złotówek miała chyba całkiem dużo. I ja wiem, że wy też jesteście takie wielozadaniowe, ja wiem, że też macie świetną organizację pracy i potraficie to wszystko łączyć. Ale chciałabym, żebyście opowiedziały nam swoją historię. To znaczy, jak wygląda to u Was? Czy jest ciężko, żeby połączyć rodzinę, aktualną pracę, bo wiemy, że jeszcze macie dwie gałęzie w ręce, jeszcze nie przeskoczyłyście całkowicie. Więc może Paulino, tak kontynuując, powiedz, jak to jest u Ciebie. Jak to jest możliwe, że Ty łączysz życie, rodzinę i jeszcze drugą pracę zawodową z pracą projektanta wnętrz?
P: To nie jest łatwe, to na pewno. Jeżeli ktoś myśli, że to przychodzi bardzo łatwo i bez wyrzeczeń, to absolutnie nie. Taka multizadaniowość jest bardzo trudna i wymaga w zasadzie od nas, pewnie Ania się ze mną zgodzi, bardzo dobrej organizacji dnia. To bez dwóch zdań. Ja bardzo sobie gdzieś pewien schemat, pewien szablon zbudowałam w głowie, jak ta praca ma wyglądać i ja mam bardzo jasne podziały. Kiedy jest czas dla dzieci, kiedy tylko wracają z przedszkola, ze żłobka, to jest tylko czas dla nich, ja wtedy nie zajmuję się projektowaniem. Zajmuję się nim przeważnie albo rano, albo kiedy dzieci pójdą spać, ale jest na to czas, jest na to przestrzeń, da się to poukładać. Co więcej, to nie jest tak, że rezygnuję z czegoś, że rezygnuję ze snu. Jakby naprawdę jeżeli ktoś chce, ma do tego predyspozycje i czuje, że chciałby to robić, to naprawdę ten czas się znajdzie. To nie jest takie trudne. Wiadomo, że gdzieś trzeba sobie ułożyć priorytety. Nie da się zrobić wszystkiego. Z niektórych rzeczy trzeba zrezygnować. Ja mam to szczęście, że mam ogromne wsparcie męża i jak tylko padł pomysł, żebym uczestniczyła w bootcampie, to on był dla mnie ogromnym wsparciem. Takim motorem napędowym tego działania, on i moja mama, która też, kiedy może, to pomaga mi z chłopakami. Więc tak, wsparcie rodziny duże, no i super organizacja swojego dnia. I naprawdę się da i ten czas się znajduje. I to nie jest aż takie trudne, jakby się wydawało.
R: Czyli to nie jest takie straszne, tylko trzeba sobie to poukładać, wziąć oddech, kroczek do tyłu, ustalić priorytety i jest ok. Super! Aniu, a jak to wygląda u Ciebie?
A: Tak, zgodzę się z Pauliną, na pewno tak jest. Ja też uważam, że mamy czas na to, na co chcemy ten czas mieć. To jest kluczowe. Natomiast podstawą jest na pewno bardzo dokładne planowanie. Po to właśnie, żeby znaleźć czas na wszystkie aktywności, które mamy, na to, za co jesteśmy odpowiedzialne. Także to jest kluczowe, żeby gdzieś tam też wykluczyć w ogóle z naszego życia tych takich zjadaczy bezsensownych naszego wolnego czasu. Natomiast kanapa i Netflix nie. Różne inne aktywności tak, jeżeli to wszystko dobrze zaplanujemy, to spokojnie jesteśmy w stanie łączyć wszystkie nasze codzienne zadania: właśnie i bycie mamą, i pracę zawodową, i pracę projektanta, i wszystkie nasze nawet hobby, bo ja jestem taką aktywną osobą, więc nie chciałam rezygnować z niczego. I to wszystko da się połączyć. Kwestia zaplanowania. I ja mam taki patent, że ja planuję sobie cały tydzień do przodu i trzymam się tego planu, i wtedy to wszystko działa.
R: Bardzo fajnie, trochę tak jak na bootcampie, prawda? Wszystko zorganizowane, zaplanowane, cały tydzień do przodu.
A: Tak. I bootcamp bardzo dobrze do tego przygotowuje, czyli możemy sprawdzić, jak planujemy ten czas, czy jesteśmy w tym dobrzy czy nie, co ewentualnie zmienić w tym naszym planowaniu i podejściu i też jak się z tym czujemy. Czyli jak się czujemy z tymi zadaniami, które mają swój termin i gdzieś tam ta presja czasu jest. Więc to jest świetne takie ćwiczenie, które pokazuje, jak będzie później.
F: Ok. To może ten wątek trochę pociągnę, bo faktycznie kiedy tworzyliśmy bootcamp, naszą ideą była ta symulacja prawdziwej pracy. No i nie bez powodu tak tam dokręcamy śrubę na tym bootcampie, no bo mówimy, to jest intensywne szkolenie.
R: To, co właśnie Paulina mówiła, że po bootcampie musiała się wyspać.
F: Tak, ale właśnie o to chodziło teraz z perspektywy czasu. Jak oceniacie tę intensywność szkoły na bootcampie, a intensywność już pracy zawodowej?
R: Bo tutaj podkreślimy to, bo bardzo często osoby, które wchodzą jakby w bootcamp projektowania wnętrz albo nawet później z tą pracą zawodową jako projektanci wnętrz, są cały czas gdzieś tą drugą nogą w swojej takiej pierwszej pracy, w tym drugim etacie. To co właśnie macie Wy, jakby tutaj wy obydwie, więc tutaj jakby śmiało powiedzcie nam, jak z waszej perspektywy wygląda ta intensywność bootcampu i to co właśnie Filip powiedział, czy to się różni od pracy zawodowej, którą wykonujecie teraz? Może pytanie do Pauliny.
P: Tak, bootcamp jest bardzo intensywny. Ale tam jest też, co jest istotne, tam jest ogrom wiedzy do przyswojenia, ogrom umiejętności, które musimy nabyć, które później nam zostają. Nauka programu, gdzieś te właśnie media społecznościowe, które tworzymy. Tam jest dużo rzeczy, które też wymagają czasu. Do tego są projekty, więc jest bardzo intensywnie i to jest jakby nasz początek kariery, więc my jeszcze nie wiemy, z czym się mierzymy. Więc przez te kilka tygodni tak naprawdę my się uczyłyśmy tego, poznawałyśmy siebie, jak nasza praca być może będzie wyglądać w przyszłości dzięki temu intensywnemu szkoleniu. Ja Wam powiem tak, jak ja to odbieram: było mega intensywnie, było to ogromne wyzwanie, ale co jest istotne, to mi dało takie podwaliny do tego, żebym ja wiedziała, jak planować sobie potem projekty już zawodowe, płatne. Bo ja wiedziałam, ile czasu mi pewne rzeczy zajmują. Że na przykład ta część kreatywna jest dla mnie ultraważna i ja chcę jej poświęcić więcej czasu, a dokumentacja jest jakby konsekwencją tego i ja mogę trochę mniej na to mieć czasu, bo to jest takie bardzo matematyczne, bardzo techniczne i po prostu muszę trzymać się pewnych ram. Ale ja chcę, żeby ta część kreatywna była najważniejsza. Więc dzięki temu szkoleniu ja wiem, jak sobie planować czas, ile zleceń mogę zaplanować na dany miesiąc. W zależności od tego, jaki inwestor ma potrzeby, tak umawiam nasz harmonogram, tak podpisuję umowy. Więc bootcamp dał nam cały pakiet i to my z niego układamy potem swoją część zawodową.
F i R: Czyli bootcamp był bardziej intensywny, a praca zawodowa jest dużo prostsza. Bo już wiesz, z czym się mierzy. Dobra, Aniu, a jak to z twojej perspektywy wygląda? Faktycznie bootcamp bardziej intensywny niż praca zawodowa?
A: No to zależy – tak bym powiedziała. Tak, z bootcampem, to co powiedziała Paulina, początki są o tyle trudne, że musimy jeszcze wiedzieć nad czym pracujemy. Czyli oprócz tego, że mamy już tę wizję i wiemy, co chcemy zrobić w danym wnętrzu, to jeszcze musimy umieć to zrobić technicznie i potem zwizualizować, a potem narysować te rysunki 2D. I to na bootcampie na pewno zajęło dużo czasu samego przygotowania projektu albo sprawiało pewne trudności. Już w pracy zawodowej ten element jest albo nieobecny, albo minimalizowany. Więc to nam odchodzi. Natomiast wiadomo, że to jest praca z człowiekiem po drugiej stronie, z inwestorem. Często jest tak, że ekipa wchodzi nam szybciej niż się spodziewaliśmy. Często jest tak, że inwestor jest kompletnie niezdecydowany, więc tych wizji musimy przygotować więcej niż zakładaliśmy. Albo ta odpowiedź od inwestora płynie do nas dłużej, więc tutaj powiedziałabym, że ta intensywność jest porównywalna, ponieważ pracujemy po drugiej stronie z żywym człowiekiem, nie jesteśmy w próżni. Życie jest życiem, więc ja zakładam zawsze, że kolejny projekt będzie podobnie intensywny jak ten poprzedni.
R: Cudownie. Rzeczywiście bardzo miło nam to słyszeć, że taka symulacja przygotowuje do prawdziwej pracy zawodowej. Czasami jest trochę łatwiej, a czasami tak samo, ale że jesteście przygotowane i to jest dla nas najważniejsze.
I kontynuując ten bootcamp, powiedzcie, czy pamiętacie może jakąś jedną sytuację, może jakiś jeden projekt albo jakieś jedno z naszych nagrań, albo wypowiedź, która szczególnie zapadła Wam w pamięć? Albo do której wracacie, kiedy jest wam smutno albo kiedy chcecie się rozweselić, albo kiedy otwieracie wino? Paulino, jak to jest u ciebie z tym winem i tą sytuacją? Czy jest taki moment?
P: Ja mam mnóstwo cudownych wspomnień z bootcampu i takich fantastycznych nagrań, które od Was dostałam oceniających te projekty. Ale wiecie, do czego wrócę? Do początku. To jeszcze nie był bootcamp, bo ja sobie rozłożyłam to trochę w dłuższej perspektywie czasu. Ja najpierw uczestniczyłam w Waszych warsztatach, potem kupiłam sam kurs, a potem dopiero poszłam na całego. I wiecie, co ja pamiętam? Ja pamiętam warsztaty, do których się zgłosiłam, zrobiłam projekt, byłam taka dumna, ojej, cała rodzina, znajomi po prostu aż piali z wrażenia. No i tak czekałam, czekałam, nie pojawiłam się na waszym głównym nagraniu na live, ale dostałam to nagranie i ja tam tak słyszę, że „super, że coś w tobie jest, trzeba cię okiełznać, okiełznać cię trzeba” i to byłaś ty, Róża, i że to… jak to było?… już teraz sobie nie przypomnę, ale generalnie chodziło tak, że jesteś super, kreatywna, że masz mnóstwo pomysłów, ale że to trzeba uspokoić trochę. Poukładać, tak i to mi najbardziej zapadło w pamięć. I ja pamiętam, że mężowi puściłam to nagranie i byłam taka załamana, mówię – zobacz, ja się nie nadaję do tego. A on mówi, przecież oni same dobre rzeczy o tobie mówią, co ty wygadujesz. I on słyszał te pozytywy, a ja słyszałam same negatywne rzeczy. No i potem się pojawiła propozycja żebym uczestniczyła w bootcampie. I tak naprawdę ja sobie wtedy postanowiłam: tak, robię to! Bo skoro tam były pozytywy – jak ja trzy razy usłyszałam to nagranie, to też je usłyszałam, te dobre rzeczy – mówię: idę w to! Więc tak, to mi najbardziej zapadło w pamięć, chociaż było mnóstwo takich cudownych elementów podczas tej naszej wspólnej przygody szkoleniowej. Ale to był ten pierwszy taki bodziec, taki najintensywniejszy, który zapada w pamięć, że trzeba trochę mnie ułożyć.
R: Bardzo fajnie. Aniu, a jak to było u Ciebie? Czy pamiętasz jakąś sytuację, moment, chwilę, nagranie, która wyjątkowo zapadła Ci w pamięć z całego bootcampu?
A: Och, tych momentów było na pewno wiele, tak jak mówi Paulina. Natomiast też pamiętam warsztaty i to oczekiwanie na ocenę, bo jak ja już przed sobą przyznałam, że ja będę tym projektantem wnętrz, przyznałam przed swoimi bliskimi, że ja będę tym projektantem i miałam super wsparcie. Ale potem sobie pomyślałam, jak ja dostanę ocenę tego mojego projektu, że jest w ogóle fatalny, że się nie nadaje i że w ogóle „co ty dziewczyno chcesz”, no to nie byłam na to gotowa. Natomiast tak nie było, był całkiem dobrze oceniony mój projekt, nie było błędów krytycznych, bo też się trochę tego obawiałam, bo to przygotowanie techniczne to jest ta druga ważna noga projektanta wnętrz. Natomiast jeżeli chodzi o sam bootcamp, to ja pamiętam taki moment przełomowy przy jednym z projektów i właśnie Róża też mi powiedziała, mówi „Ania w końcu, jest”, że projekt był niesamowity. Same dobre informacje na temat właśnie projektu, na temat tego, że to chyba właśnie ten moment, kiedy przekliknęło i z takiego ucznia zaczynam być projektantem. Rzeczywiście mnóstwo też wzruszeń temu towarzyszyło i takiej radości, że kurczę tak, to jest jednak moja droga, idę w dobrym kierunku.
R: Bardzo się cieszymy i rzeczywiście tutaj trzeba podkreślić, że „klikło” u Was. Obydwie rzeczywiście ukończyłyście ten bootcamp projektowania wnętrz, nasz bootcamp projektowania wnętrz z wyróżnieniem, więc rzeczywiście był moment u Was, że bardzo szybko przełamałyście te lody i bardzo szybko jakby te projekty były już takie perfect. Jedziemy dalej. Więc naprawdę bardzo się cieszymy, że też dzisiaj jesteście z nami, że ukończyłyście ten cały bootcamp. Ja tylko tutaj tak słuchaczom i naszym widzom przybliżę, że warsztaty, o których mówiłyście, to taki cykl bezpłatnych pierwszych w Polsce warsztatów projektowania wnętrz, które rozpoczynają w zasadzie cykl darmowych szkoleń i rekrutację na nasz bootcamp projektowania wnętrz. One są tylko dwa razy do roku.
F: Ale teraz wracając do tego, gdzie jesteście tu i teraz. Już projektujecie wnętrze, już projektujecie je zawodowo, to powiedzcie… Aniu, powiedz mi, co najbardziej Cię w tej pracy cieszy? Czy, no właśnie, możesz powiedzieć, że jest jakiś jeden główny element, jakiś jeden moment albo etap, który jara Cię najbardziej? Czy w ogóle jest tak, jak sobie wyobrażałaś, że będzie, gdy zostaniesz projektantką wnętrz? Aniu?
A: To, co lubię najbardziej w tym zawodzie, to jest to, że ja mogę pomagać. Ja mam taką swoją wewnętrzną potrzebę i ja lubię pomagać i to jest to, że ja spełniam te marzenia moich klientów, inwestorów. I później to, co otrzymuję w zamian, jest niesamowite. Więc to jest taka najważniejsza rzecz. Ale drugą rzeczą – to ja jestem wizjonerem. Więc ja uwielbiam tworzyć coś nowego, potem tą moją wizję pokazywać właśnie inwestorom, pokazywać im, jak to może wyglądać, potem jest taka informacja zwrotna – to tak naprawdę może być? To jest nasze wnętrze? Więc to są takie dwa elementy, które uwielbiam w mojej pracy i to jest to, co mnie nakręca, napędza i sprawia, że chcę wiedzieć więcej, umieć więcej i być jeszcze lepsza w tym, co robię.
F: Cudownie. Paulina, a u Ciebie jak to obecnie wygląda? Są jakieś takie pojedyncze elementy czy tak całościowo? Co Cię najbardziej cieszy w tej pracy?
P: Też podobnie jak u Ani, ale u mnie to się zaczyna trochę ode mnie. Bo ja uwielbiam tą część kreatywną, ten pierwszy etap tworzenia, dopasowywania, dobierania kolorów, wszystkiego, elementów wnętrza i to jest faktycznie taki proces Dlatego ja na niego sobie daję więcej czasu, bo to jest tak, że czasami budzę się pewnego dnia i mówię: Tak! To tak ma być, już wiem! I nagle, czego wcześniej na coś nie mogłam wpaść, coś mi nie pasowało, nagle się okazuje, że to jest ten element, który potem całe wnętrze tworzy. I to jest jakby ten pierwszy element, którego konsekwencją potem są bardzo zadowoleni inwestorzy. Bo jak ja daję z siebie takie 100%, 200%, to ja wiem, że oni też, jak widzą te projekty, jak słyszę „wow!”, że to tak może wyglądać, że naprawdę udało się tam taką kuchnię zmieścić, jak to możliwe, przecież my nie mieliśmy pomysłu, nie wiedzieliśmy! Albo „wow!”, tu jest taka mozaika, no nie spodziewaliśmy się, że ona będzie tak pięknie wyglądać! Więc te słowa uznania i taka wdzięczność też jest niezwykle ważna, bo robimy to przede wszystkim dla inwestorów, to są ich wnętrza, w których oni będą żyć na co dzień, w których mają się dobrze czuć, które mają być do nich dopasowane, więc to są te dwa elementy. Najpierw ta wielka burza mózgów na podstawie ich marzeń i preferencji. I potem taka radość z tego, że trafiłyśmy, że to jest to, czego oni oczekiwali, a nawet więcej – że nie spodziewali się, że może być tak pięknie, i że mogą tak mieszkać. Te dwa elementy są kluczowe.
R: Czyli ta kreatywność jest zawsze w Tobie, odrobinę uspokojona przez bootcamp, ale cały czas wybucha. Bardzo się cieszymy. Dobra, dziewczyny. Może czas na konkrety. Bo wiemy, że Ania to już tutaj działasz sobie od momentu skończenia bootcampu około pół roku. Natomiast Paulina – Ty troszkę mniej, około chyba 3-4 miesięcy. I teraz tak otwierając to wszystko, bo wszyscy się pewnie zastanawiają, wiemy, że już z poprzednich pytań, że macie ciągłe zlecenia, że pojawiały się zlecenia od razu po bootcampie, ale jakie to były zlecenia? Czas na kwoty. Czy możecie nam przybliżyć, może od Pauliny zaczniemy, jaka była twoja taka największa i taka najmniejsza umowa, którą zrealizowałaś?
P: Dobra, dobra, mówię 😉 Tak, ja już parę miesięcy pracuję. Tych zleceń jest sporo. I tak, i kwoty – no dobra: to najwyższe zlecenie to jest 4000 zł. Faktycznie to jest bardzo przyjemny projekt, bardzo jestem zadowolona, wiecie, to nie są jeszcze jakieś takie horrendalne, nie wiadomo jakie kwoty. Dla mnie to już jest bardzo dużo, ja jestem super dumna.
R: Pamiętajcie, że też pracujecie jeszcze na etacie. Jesteście drugą nogą w drugiej pracy, więc to jest taki jakby bardzo dodatkowy bonus.
P: Właśnie, ja to tak traktuję – jako taki strzał na wakacje… a może na torebkę… może na coś, nie wiem, coś dla siebie, więc ja to na razie tak traktuję. Natomiast najniższa kwota, najniższy projekt za 1400 zł, więc te widełki nie są jakieś bardzo szerokie, gdzieś się skupiam, tak trafiam na podobnej rangi projekty, gdzieś to byłby taki zakres.
F: Bo to są ogólnie obecnie projekty pojedynczych pomieszczeń?
P: Tak. Albo kilka, w sensie dwa bądź trzy pomieszczenia z danego mieszkania bądź wnętrza lub pojedyncze wnętrze.
R: Ale to też trzeba podkreślić, że tutaj to i tak jest bardzo dobry wynik. Pamiętajmy, że to jest dopiero kilka miesięcy. Trzy, cztery. Ledwo wyfrunęłaś nam z gniazda, a tutaj już są bardzo fajne efekty, więc bardzo, bardzo fajnie się cieszymy, że właśnie godzisz jakby wszystko, życie rodzinne, tą drugą pracę i właśnie tą, jak mówisz, swoją pasję, na której zarabiasz i masz na wakacje czy torebkę, bardzo się cieszymy.
Aniu, jak to jest u Ciebie? Bo tak troszkę masz dłuższy czas, dłuższy staż jakby tej takiej swojej samodzielnej pracy zawodowej. Wiemy, że jeszcze jesteś w tej drugiej pracy. No ale właśnie jaka była ta największa i najmniejsza umowa dotychczas? Jako projektant też.
A: Jasne. No to najmniejsza umowa, takie małe zlecenie na małe pomieszczenie to było 500 zł. Natomiast rzeczywiście na samym początku te pierwsze zlecenia bardzo cieszą i tak naprawdę te kwoty są troszkę na drugim miejscu. Natomiast później już zaczęło się na poważnie i póki co moim największym zleceniem to było 7 tysięcy.
F i R: Super. Fajnie, że o tym mówicie. My zachęcamy do takiej też otwartości, żeby o tym rozmawiać. Bo wszyscy się zawsze nad tym zastanawiają. Każdy tak jakby wstydzi się troszkę zapytać o kasę, ale każdy o niej myśli, bo nie wiemy, czy my musimy jeszcze mieć drugą pracę. No wiemy, że po prostu wy swoją drugą pracę też lubicie. Że to nie jest tylko tak, że trzymacie ją, bo musicie, bo to wychodzi z finansów, tylko, że po prostu ją lubicie i tak w sumie nie możecie się jeszcze zdecydować, czy to, czy tamto. Ale rzeczywiście większość osób się zastanawia, czy ja kiedykolwiek będę mogła z tego żyć, z tej swojej pasji, żeby też przedstawić cały bilans rodzinie, jeśli chcemy się na to zdecydować. Nie ma też małych kwot, w sensie te mniejsze zlecenia, tak jak później powiedziałaś, Aniu, to było super podsumowanie, że przy pierwszych zleceniach te pieniądze nie są aż tak ważne, bo dużo więcej my w sumie czerpiemy z tego pierwszego zlecenia, niż tylko same finanse, ale też pomagamy, nadal komuś w czymś pomogliśmy, więc to jest szalenie istotne. Super. Słuchajcie, to teraz tak jeszcze kontynuując, może Anię podpytam, bo rok temu o tej porze Ania zaczęła swoją przygodę, czyli dołączyła do bootcampu. Rok temu to się zaczęło.
Minął rok właśnie. Jak się zmieniło twoje życie? Czy w ogóle się zmieniło twoje życie po tym roku? Jak to wygląda?
A: Zmieniło się mnóstwo rzeczy. Natomiast jak sobie uświadomiłam, że to minął tylko rok, bo tak naprawdę tyle rzeczy się zmieniło i wydarzyło, i tyle rzeczy ja zrobiłam, i tylu rzeczy ja się nauczyłam, że jak tak siadłam i pomyślałam o tym, mówię: kurczę, ale to tylko rok. I w tym roku po pierwsze, że podjęłam tę decyzję, ten krok, potem właśnie ta intensywna nauka na bootcampie. Później praca nad marką osobistą i to była ta część, która sprawiła z jednej strony bardzo dużo frajdy, ale też jest bardzo trudna, bo trzeba przekroczyć pewne swoje granice, trzeba się pokazać, trzeba o sobie opowiadać. Znaczy nie trzeba – chcę o sobie opowiedzieć właśnie po to, żeby nasi przyszli inwestorzy czy moi przyszli inwestorzy mogli mnie poznać jak najlepiej i zobaczyć, czy chcą ze mną pracować. Więc zmieniło się tak naprawdę wszystko. Ale to co najbardziej się zmieniło we mnie, to taka otwartość. Otwartość na nowe, na nowe doświadczenia, na nową wiedzę, na spotykanie nowych fantastycznych ludzi. Na czerpanie z tego życia naprawdę pełnymi garściami i po tym roku mogę naprawdę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że ja się niczego nie boję i wszystkiego będę próbować. I będę szła w to bardziej mocniej i będę coraz lepsza.
R i F: To jest bardzo wzruszające rzeczywiście, mamy ciarki 🙂 Paulino, a jak sytuacja wyglądała u Ciebie? Bo powiedziałeś, że ten proces był u Ciebie trochę dłuższy. Ale faktycznie kilka miesięcy minęło już po bootcampie. Jak się czujesz? Jak się zmieniło swoje życie obecnie? Czy się zmieniło?
P: Bardzo się zmieniło. To jest tak, że to życie się bardzo zmienia, a raczej chyba my się zmieniamy, ja się zmieniam, ja poczułam, że ja się zmieniłam, że nabrałam ogromnej pewności siebie. Takiej odwagi i zaufania do samej siebie i do tego, że ja faktycznie wiem, co robię, i że robię to dobrze. Wy w nas uwierzyliście bardzo mocno i wy daliście te podwaliny do tej naszej chyba wiary w siebie, pewnie Ania się zgodzi, bo widzę, że przytakuje i trochę tak było, że ja miałam wrażenie, że najpierw wy w nas uwierzyliście, a potem my w siebie zaczynałyśmy wierzyć. Oczywiście ze wsparciem najbliższych i rodziny, ale to było to, że zawodowo to wy nas ukierunkowaliście i ja się stałam bardzo pewna siebie i też taka odważna, że większość rzeczy zaczynam traktować jak wyzwanie, a nie jak problem. I że wszystko da się rozwiązać, i że można spełniać marzenia, i można mówić o takich górnolotnych stwierdzeniach, że tak, nie bójcie się marzyć – i trochę tak jest. Bo kiedy spełniasz to marzenie, to wiesz, że wymagało to ogromu pracy, ale nie było aż tak trudne. Że wystarczy się przełamać i po prostu pójść z tym wszystkim do przodu.
R: Kiedy was słucham, to jestem bardzo wzruszona, bo to jest nasz drugi odcinek „Kawy w Twoim Pierwszym Mieszkaniu”, ale pierwszy odcinek, którego też możecie posłuchać na Spotify, Apple Podcasts czy YouTube, to rzeczywiście jego tytuł był „Odwaga bycia sobą”. I myślę, że to pasuje do wszystkich naszych absolwentek, że każda z was przekroczyła pewną… barierę dźwięku 😉 po to, aby mieć odwagę być sobą. Bo to, że jesteście teraz wybitnymi projektantkami wnętrz, macie wielką pewność siebie, dobrze zbudowaną markę osobistą, to jest tylko i wyłącznie wasza zasługa, wasza ciężka praca i to, że dałyście sobie szansę. Wielkie brawa dla was.
F: Tak. I to jest podsumowanie naszego dzisiejszego spotkania. Osobom, które nas oglądają albo słuchają tylko tak przypomnę, że oczywiście można zostawiać komentarze, zadawać pytania dziewczynom. Ania i Paulina chętnie na nie odpowiedzą. Wystarczy w komentarzu zadać pytanie, my damy znać dziewczynom i w ciągu kilku dni na pewno uzyskacie taką odpowiedź. Oczywiście też warto korzystać z usług Ani i Pauliny. Łatwo jest bardzo znaleźć, Ania Taborska „Tabuu Wnętrza”.
Paulina Sosnowska „Sosnowska projektuje”. Oczywiście będą też linki w opisie pod tym nagraniem, żeby zobaczyć, co robią. Ale my mówimy – ręczymy za nie, warto je obserwować, warto patrzeć, że robią fantastyczne rzeczy.
Natomiast, jeżeli są z nami osoby, które trochę się zainspirowały historiami Ani i Pauliny, to oczywiście zapraszamy do bootcampu. Przy czym bootcamp jest tylko dwa razy do roku, ale w ogóle można też nas obserwować. Chętnie dzielimy się bezpłatnie wiedzą na blogu, na You Tube. Mnóstwo pomocy dajemy po prostu od siebie.
R: Tak. I dziewczyny też można obserwować na mediach społecznościowych, bo one również tą wiedzę, którą uzyskały na bootcampie dzielą się dalej. Dzielą się innymi różnymi postami. Myślę, że mogą skorzystać z tego pasjonaci wnętrz, jaki i ich przyszli inwestorzy spokojnie znajdą tam odpowiedzi na swoje pytania, bo to żeby wybrać, wybrać osobę, z którą z tą współpracować.
F: Ale zanim się pożegnamy… słuchajcie dziewczyny, a może chciałybyście coś jeszcze tak od siebie dodać? To może zapytam – Aniu, może chciałabyś coś jeszcze powiedzieć na zakończenie?
A: Pewnie, że bym chciała powiedzieć. Ja bym chciała powiedzieć wszystkim, że warto walczyć o swoje marzenia, i że nigdy nie jest za późno. Że warto być odważnym w tym, żeby marzyć i żeby powiedzieć na głos te swoje marzenia, a wtedy wszechświat na pewno stworzy nam takie warunki, żebyśmy mogli je realizować. A oczywiście do moich wszystkich przyszłych inwestorów: jeżeli marzycie o pięknym wnętrzu, to zapraszam do siebie po swój wymarzony projekt.
P: Oczywiście… trudno coś dodać do tego, co Ania powiedziała, bo ja się z nią w stu procentach zgadzam, że życzę wszystkim tej odwagi, którą my miałyśmy w pewnym momencie, do spełniania marzeń i do jakby zobrazowania tych marzeń, bo to też trzeba wiedzieć, czego się chce. I ja od dawna wiedziałam, i gdzieś po prostu pojawił się ten moment i ten bodziec, kiedy postanowiłam spełnić to marzenie. Ale tak, życzę wszystkim takiej odwagi, tego, żeby przynajmniej próbować. Bo to się bardzo często udaje i go można być super szczęśliwym z tego, co się robi. I oczywiście też zapraszam do siebie potencjalnych inwestorów 🙂
R: My również zapraszamy do dziewczyn. Koniecznie wejdźcie na ich strony.
F: Jeszcze zerkam do sekcji komentarzy, bo jesteśmy dzisiaj teraz na żywo i słuchajcie – w komentarzach są oczywiście uściski, że super dziewczyny!. Ale uwaga, Justyna napisała na facebooku: Aniu, mam dla ciebie zlecenie. No, i proszę, dzieje się naprawdę magia na żywo 🙂 Można? Można.
R: Bardzo się cieszymy, że jesteście z nami na żywo, że możemy Was wesprzeć dalej, nie tylko w trakcie nauki na bootcampie, ale również w Waszej aktywnej pracy zawodowej. I że dzisiaj jesteście z nami w „Kawie w Twoim Pierwszym Mieszkaniu”.
F: Tym samym gorąco dziękuję Wam, że byłyście dzisiaj z nami. Dziękujemy naszym słuchaczom, naszym widzom. No i do zobaczenia za miesiąc w kolejnym odcinku! To teraz wszyscy ładnie się uśmiechamy, machamy i do zobaczenia. Cześć! Dziękujemy bardzo J