Czy fotorealizm we wnętrzach to głupota?
Pytań o fotorealizm we wnętrzach jest nawet więcej. Nie tylko, czy ma sens, ale przede wszystkim – dla kogo jest najbardziej istotny i dlaczego potrzebny (lub nie)? I czy naprawdę to najważniejsza część pracy nad projektem?
Zobacz film:
Już na początku można postawić tezę, że fotorealistyczna wizualizacja jest ważniejsza dla Inwestora, natomiast projekt, zwłaszcza z całą dokumentacją – dla twórcy, czyli projektanta.
Wiadomo, że najczęściej kupuje się oczami, a potrzeby często schodzą na drugi plan. Podobnie dzieje się z wizualizacjami wnętrz. Dzięki współczesnej technologii i odpowiednim programom naprawdę można je tworzyć w sposób czasem trudny do odróżnienia od prawdziwego zdjęcia.
Inwestor chce zobaczyć projekt w formie wizualizacji, najlepiej wyglądającej właśnie jak zdjęcie, a nie tylko rysunek czy szkic. Więc tutaj fotorealizm we wnętrzach jest jak najbardziej wskazany. Ale jakim kosztem i czy na pewno oddaje wszystkie szczegóły projektu?
Czy fotorealizm we wnętrzach to głupota?
Spis treści
Projekt czy wizualizacja?
Dla osoby postronnej, niezwiązanej z zawodowym projektowaniem wnętrz, wizualizacja może być tożsama z projektem. Jednak to tylko pozory. Podkreślę raz jeszcze, że sama wizualizacja to tak naprawdę tylko obrazek, graficzna prezentacja, która jeszcze niewiele mówi nam o projekcie. Oczywiście ktoś powie, że przecież na wizualizacji widzimy zarówno dobór materiałów, kolorystyki czy stylistyki wnętrza, ale to nadal pozory.
Na rozgrzewkę przykład w skali makro. Kiedy miasto planuje jakąś inwestycję – nowy budynek urzędu, kompleks rekreacyjno-sportowy, nową linię tramwajową – najczęściej prezentuje ją wcześniej mieszkańcom poprzez wizualizacje – czy to na wielkoformatowych planszach, w Internecie, oczywiście w 3D. I fotorealizm takiego „projektu” tutaj się sprawdza – bo to nie tylko jakiś budynek czy boisko, od razu jest zagospodarowanie przestrzeni wokół, zieleń, nawierzchnia, parkingi, są nawet ludzie korzystający z tych usług – na zewnątrz lub środku itp. Taki obrazek się ocenia ogólnie – czy dany pomysł jest świetny czy nie, czy się dobrze komponuje i pasuje do otoczenia itd.
Mieszkańcy, którzy są taką inwestycją zainteresowani, wiedzą już, co to będzie, jak ma wyglądać, gdzie powstanie, jaki styl, charakter, kolory i dużo jeszcze można wymieniać. Ale czy widząc bryłę takiego planowanego obiektu lub wnętrza – wiemy, z jakiego dokładnie materiału będą posadzki? Schody? Jakie wykończenie? Cegła czy okładzina ceglana?
Tak samo jest z wizualizacją wnętrza mieszkania czy domu. Przykładowo – tekstura dębowej podłogi widoczna na wizualizacji może reprezentować podłogę z drewna litego, panel laminowany albo panele winylowe. Do tego każdy z tych materiałów ma szeroki przedział cenowy. Wizualizacja, nawet najbardziej fotorealistyczna, nam tego nie powie.
Sama stylistyka wnętrza także nie jest elementem, po którym możemy stwierdzić, czy dany projekt jest dobry. Jeżeli nie znamy potrzeb domowników, to nadal widzimy tylko ładny obrazek. Dlatego kluczowe dla zrozumienia istoty projektu wnętrz jest poznanie trzech głównych składowych – uzasadnienie (lub inaczej argumentacja), prezentacja oraz dokumentacja.
Uzasadnienie podstawą projektu
W mojej opinii to, co sprawia, że mamy do czynienia z projektem wnętrza – jest jego uzasadnienie, czyli odpowiedź na potrzeby Inwestorów oraz projekt możliwy do wykonania na podstawie określonego przez nich budżetu. Krótko mówiąc – projekt przemyślany i realny.
W jego przygotowanie wkłada się całą fachową wiedzę, którą dysponujemy jako projektanci wnętrz. Musi być funkcjonalny, zgodny z zasadami ergonomii i sztuki budowlanej, a wszystko to w połączeniu ze stylem Inwestora. Znając budżet, jesteśmy też w stanie dopasować materiały idealne pod potrzeby i gust domowników.
Po co więc wizualizacja?
Ładnie się prezentuj
Tu wracamy nieco do początku, czyli wizualizacja jako atrakcyjny, graficzny sposób prezentacji projektu. Z jednej strony – ta forma przekazu jest mile widziana przez odbiorców i najpopularniejsza, z drugiej – wcale nie jest jedyna. Na przykład może to być tablica inspiracji, gdzie proponujemy styl, kolor, materiał, zestawienie poszczególnych elementów, a całość podparta jest rzutem funkcjonalnym. Mogą to być też mniej lub bardziej artystyczne rysunki, szkice czy obrazki.
Wreszcie – projekt wnętrza można po prostu omówić w czasie konsultacji czy spotkania. I tak przecież później powstaje ostatni element tej całej układanki, czyli:
Dokumentacja
Ten element ma na celu spięcie wszystkich danych i ułatwienie realizacji projektu. Najczęściej dokumentacja jest zbiorem rysunków wraz z opisem materiałów, listą zakupów czy kosztorysem. A to wszystko zależy od zakresu prac projektowych.
Co na szczycie piramidy?
I teraz – znając tę projektową trójcę, czyli uzasadnienie, prezentację i dokumentację – możemy się zastanowić, który z tych elementów jest najważniejszy. Od razu podpowiedź, że w istocie tylko jeden z nich tak naprawdę się liczy. Który? Czas na uzasadnienie wyboru i trochę logiki:
Jakby nie patrzeć, dokumentacja nie istnieje bez projektu, a projekt nie istnieje bez jego uzasadnienia. Co więcej, jeśli mamy uzasadnienie projektu, to nawet możemy zlecić wykonanie wizualizacji czy dokumentacji. Czy zleca się najważniejszą część projektu? Chyba nie.
Tym samym uzasadnienie, czyli odpowiedź na potrzeby, która stanowi cel tworzenia danego projektu, jest fundamentem naszej pracy. Natomiast pozostałe elementy są narzędziami do ich realizacji. Trochę jak cel uświęca środki.
Projektant? Grafik? Problem fotorealizmu
Rozumiejąc istotę naszej pracy, możemy przejść wreszcie do jej wizualizacyjnego paradoksu. Jak już wspomniałem na wstępie, postęp technologiczny i rozwój grafiki komputerowej umożliwia nam tworzenie niesamowitych, fotorealistycznych wizualizacji. Im bardziej profesjonalnie są wykonane, tym bardziej wpływają na wyobraźnię i przybliżają Inwestorom tak upragnioną realizację projektu. Przy wnętrzach wzrok to podstawowy zmysł. Jednak aby stworzyć tak fotorealistyczną wizualizację z każdym detalem we wnętrzu, to tylko ogromnym kosztem naszego czasu. Czasu, który nie jest związany z typową pracą projektanta. Moglibyśmy przeznaczyć go na doprecyzowanie samego projektu i spraw bardziej istotnych niż sama estetyka i efekt „wow!”.
Mam tu na myśli fakt, że jako projektanci często spędzamy godziny nad gotowym projektem, który już posiada pełne uzasadnienie. A wszystko po to, aby wizualizacja prezentowała się jeszcze lepiej. To sprawia, że praca projektanta zaczyna przypominać pracę grafika, a nawet fotoszopowego magika, aby jeszcze bardziej podkreślić wizualny aspekt naszego projektu.
Według mnie, już dawno przekroczyliśmy kilka granic i nikogo z branży nie dziwi włączony w nocy komputer, aby zrobić rendery albo wręcz chwalenie się, że wyrenderowanie wizualizacji zajęło kilka godzin.
Natomiast jeśli zgadzamy się z tym, że podstawą naszej pracy wcale nie są same wizualizacje, ale większość czasu nad projektem i tak im poświęcamy – to uważam, że mamy problem. Czy jednak da się go rozwiązać?
Wizualna równowaga
Równowaga to słowo-klucz dla każdej dziedziny, ale naprawdę warto do niej dążyć w naszej pracy zawodowej i sprawdzić czas pracy nad każdym etapem projektu. Jeżeli przygotowanie samej wizualizacji pochłania lwią część naszej pracy, to możemy zastanowić się nad delegowaniem tego elementu projektu. Naprawdę nie wszystko trzeba robić samemu, zwłaszcza kosztem tej części, która wymaga skupienia i precyzji.
Przecież są graficy, specjalizujący się w wizualizacjach wnętrz, którzy mogą nas w tym odciążyć i wyręczyć. Co prawda poniesiemy koszty ich pracy, ale (od)zyskamy czas na naszą własną, która jest nie do zastąpienia.
A jeżeli ktoś woli samodzielnie czuwać nad całym procesem projektu? Oczywiście im sprawniej sami będziemy obsługiwać nasz program, tym szybciej będziemy w stanie wykonywać wizualizacje. Do tego jeszcze przesiadka na lepszy sprzęt, która również może przyspieszyć działanie.
Ponadto być może niedługo jest szansa na inną „współpracę”. Osobiście z dużą nadzieją obserwuję rozwój sztucznej inteligencji w zakresie projektowania wnętrz oraz rozwiązania oparte o tzw. chmurę. Będzie rewolucja?
Czy fotorealizm we wnętrzach to głupota?
Co sądzicie? Jak u Was ten proces działa? Czy też poświęcacie najwięcej czasu na dopracowanie wizualizacji, czy skupiacie uwagę na tej najważniejszej części projektu? Czy Wasi Inwestorzy „kupują” projekt tylko oczami i przedkładają wizualizację nad inne elementy? A może widzicie w praktyce, że fotorealizm we wnętrzach ma siłę przebicia i warto poświęcać mu tyle czasu? Macie swój wypracowany system pracy, który się sprawdza? Oczywiście dajcie znać, chętnie poznamy Wasze opinie i komentarze.
Zobacz również:
- Czy projekt funkcjonalny ma jeszcze sens? – Twoje Pierwsze Mieszkanie
- Narzędzia projektanta wnętrz – Top 8 – T1M (twojepierwszemieszkanie.pl)
- Sztuczna inteligencja w projektowaniu wnętrz – co potrafi? – Twoje1M (twojepierwszemieszkanie.pl)
- Szybka dokumentacja w programie Homestyler! – Twoje1M (twojepierwszemieszkanie.pl)
- Homestyler darmowy program do projektowania wnętrz